 |
 |
 |
 |
 |
Jeśli
martwi Cię to, że korzystanie z internetu jest za drogie, zacznij zarabiać
pieniądze przez internet. Na początek zwróci Ci się część kosztów, ale po
pewnym czasie zarobisz niezłe pieniądze!
> więcej informacji
 |
|
Non Omnis Moriar...
wersja rozszerzona, c.d.Świadomość śmierci wpływa na
ludzkie życie, na rozwój człowieka.
Zdając sobie sprawę z tego, że kiedyś "przyjdzie czas" na każdego
z nas, nikt chyba nie chciałby zmarnować szansy jaką daje nam życie, życie
jakiego doświadczamy. Szansę na życie szczęśliwe, pełne i takie, o którym
inni będą mogli powiedzieć coś dobrego.
Świadomość kruchości naszego doczesnego istnienia bardzo silnie oddziałuje na ludzi.
Ci, którzy otarli się o śmierć zaczynają bardziej cenić życie, potrafią się
odmienić "nie do poznania". Pod wpływem przeżycia na granicy śmierci może
zmienić się charakter, sposób "korzystania" z życia, spojrzenie na
świat, stosunek do innych.
Ludzie, którzy przeżyli śmierć kliniczną są pewni, że po śmierci czeka ich lepszy
świat, lepsze życie. Ale czy z tego powodu chcą zrezygnować z życia
takiego, jakie znamy? Nie, wręcz przeciwnie. Z wielkim szacunkiem odnoszą się do
tego daru, cudu jakim jest właśnie możliwość istnienia tu, w takiej formie, tym
bardziej, że otrzymali drugą szansę. Czy można powiedzieć, że dostali szansę na
poprawę? Możliwe. Może trzeba sobie zapracować, zasłużyć na szczęście po śmierci
już teraz. A to, co nas później czeka zależy od tego, jak żyjemy, jacy jesteśmy
dla siebie, dla innych, jak wykorzystujemy dany nam czas?
Taka świadomość śmierci,
pojmowanie jej jako swego rodzaju ocenę dotychczasowego postępowania i szansę na
coś lepszego powoduje, że człowiek może zmienić swój styl życia. Będzie myślał
o śmierci jak o nagrodzie za jego dobre życie lub karze, jeśli na taką
zasłuży. A jeżeli tak będzie pojmował śmierć, to na pewno będzie się starał
zapracować na nagrodę, bo któż z nas chciałby być karany?
Przyjmując takie pojęcie śmierci nie ma racji ten (przynajmniej moim zdaniem), kto nie
potrafi uszanować życia, wyobrażając sobie, że i tak śmierć nie jest końcem
ostatecznym. Komuś takiemu może się na przykład wydawać, że dobrym rozwiązaniem
problemów jest samobójstwo. "Przecież będę miał lepsze życie po
śmierci." - może sobie pomyśleć. Nawet jeśli przyjmiemy, że rzeczywiście
będziemy żyć po śmierci, nie oznacza to, że można ot, tak sobie przyspieszyć
śmierć odbierając sobie lub komuś innemu życie. Nie powinno się mieć takiego
podejścia do życia, że bez różnicy co i jak teraz robię, jak żyję to
i tak później będzie coś jeszcze, więc dlaczego tego nie przyspieszyć? Nie!
Wszystko ma swój czas, a to jak teraz żyjemy na pewno ma jakiś wpływ na to, jakie
będzie nasze życie po śmierci. Przecież gdyby było bez znaczenia jak żyjemy, to po
co w ogóle byłoby to życie na ziemi? Jeśli już jest, to znaczy, że jest ważne
i nie można go dobrowolnie zakończyć, zmarnować. Trzeba poczekać na "swoją
kolej". Od tego zależy nasza przyszłość po śmierci.
Tak więc trzeba życie szanować, nie tylko swoje ale także innych. Trzeba starać się
żyć jak najlepiej, nie wykorzystując innych, nie krzywdząc ich, bo to wszystko nie
pozostanie bez echa później, gdy znajdziemy się "po drugiej stronie", gdy
odkryjemy tajemnicę istnienia po tym, co teraz nazywamy śmiercią.
To, że będziemy kimś, czymś
innym wydaje się łatwiejsze do zaakceptowania niż to, że całkiem przestaniemy
istnieć. Chyba łatwiej można sobie wyobrazić, że nasze istnienie na ziemi to tylko
jeden z etapów, a nie wszystko co nas może spotkać. Przy takim podejściu
strach przed śmiercią będzie mniejszy lub może nawet całkiem zniknie. Tak więc teraz
korzystam z życia (tu i teraz), a co będzie potem, to się okaże
i trzeba zaczekać. Ale na pewno coś jeszcze będzie. Wierzę.
A gdyby porównać
śmierć ze snem?
Po całym dniu czujemy się zmęczeni, tak jak starsza osoba może powiedzieć, że jest
zmęczona życiem. Kończy się dzień, tak jak może kończyć się życie. Zasypiamy.
Można to porównać z "wiecznym snem", "wiecznym spoczynkiem".
Ale wtedy zaczyna się coś nowego - zaczynamy śnić. Zaczyna się gra naszej wyobraźni,
podświadomości. Może tak będzie wyglądało nasze przyszłe życie? Będziemy
świadkami, uczestnikami niesamowitych zdarzeń. Może sen jest pewnym wstępem do
dalszego życia, życia po śmierci?
Po całej nocy fantazji, marzeń sennych budzimy się następnego dnia. Stajemy przed
nowymi zadaniami. Może podobnie będzie po śmierci? Po okresie przejściowym zacznie
się nowe życie?
Tak samo jak jeden dzień wpływa na każdy następny, tak samo nasze życie może
wpływać na naszą przyszłość w nowej rzeczywistości. Takie pojmowanie śmierci,
świadomość, że to co i jak robimy nie jest bez znaczenia, że odbije się na
naszym szczęściu po śmierci, w nowym życiu, wywiera duży wpływ na każdego, kto
tak uważa. Wtedy staramy się żyć lepiej.
A wracając jeszcze do
znaczenia słów "Non omnis moriar" jakie zaproponował B.Prus (będę żył
w swoich dziełach) - postarajmy się, byśmy żyli w pamięci innych. Żeby nas
wspominali (i oby te wspomnienia były dobre). Niech każdy zostawi po sobie coś
dobrego. "Dzieło" nie musi oznaczać twórczości - może być czymś
najzwyklejszym, czymś, co nie jest uznawane powszechnie za dzieło - może to być
wszystko to, co zrobimy i zostanie dobrze zapamiętane przez innych. Niech
świadomość śmierci wpływa pozytywnie na nasze życie, na nasze postępowanie. Bo,
jeśli będzie to możliwe, czy ktoś chciałby słyszeć coś złego o sobie po
własnej śmierci? Czy nie przyjemniej jest słuchać dobrych wspomnień?
To w jaki sposób
pojmujemy śmierć, jak ją sobie wyobrażamy wpływa bezustannie na naszą
rzeczywistość, na nasz los, rozwój.
Człowiek, któremu wizja starości i zbliżającej się śmierci przysłoni wszystko
inne nie będzie szczęśliwy. Jeżeli śmierć będzie utożsamiana z czymś
najgorszym co może spotkać każdego z nas, rzeczywiście będzie czynić
spustoszenie jeszcze za życia. Oczekiwanie zguby, przywiązanie do nietrwałości życia
to wszystko przyspiesza starzenie się. Sprawia, że pojawiają się zgarbione plecy,
zmęczenie, siwe włosy, strach przed kolejnym dniem itd. Nasza dusza obarczana
pierwiastkami śmierci nie może już tego wytrzymać. A przecież stan naszej duszy
bardzo wyraźnie odzwierciedla się w naszym ciele, w jego wyglądzie,
sprawności.
Strach przed śmiercią może uczynić z człowieka "żywego trupa".
Zamknie się w sobie, zapomni co to ryzyko, spontaniczność z obawy przed
śmiercią, która w jego wyobrażeniu może czaić się za każdym rogiem czekając
na swoją ofiarę. Taka postawa nie wróży niczego dobrego. Życie nie będzie przygodą,
a nieustanny lęk przed nieznanym (przed śmiercią) zemści się. To co było
najgorszym nocnym koszmarem spędzającym sen z powiek stanie się rzeczywistością,
"dopadnie" zlęknionego człowieka, który nie zdążył wykorzystać należycie
swojego czasu, nie przeżył życia tak jak powinien, bo właściwie cały czas czekał
tylko na śmierć.
Taka świadomość śmierci nie przyczyni się do rozwoju człowieka, jego osobowości
lecz go ograniczy i unicestwi.
To jest moje zdanie na temat
życia i śmierci. Życie jest zawsze, a śmierć to tylko forma przejściowa.
Śmierć istnieje tylko dla nas żyjących tu i teraz. Dla zmarłego (który jest,
istnieje, żyje) śmierć to tylko takie słowo, które w jego nowej rzeczywistości
niewiele znaczy.
Podsumowując, śmierć jest
bardziej końcem etapu niż etapem końcowym. Jest momentem przejściowym naszego
istnienia. Końcem czegoś, co nazywamy życiem i początkiem czegoś, czego jeszcze
nie znamy. Nawet gdy umrzemy, ciągle będziemy istnieć. Można powiedzieć, że życie
po prostu "jest", tak jak jest elektryczność - niewidzialna siła,
z której powinniśmy korzystać. Życie jest taką niewidzialną siłą, energią,
która nigdy nie umrze, a my będziemy z niej korzystać bez względu na to
jaką formę przyjmiemy, na jakim świecie żyć będziemy.
A świadomość tego i sposób pojmowania śmierci, wyobrażenie o tym, co
dzieje się z nami później znacząco wpływa na zachowanie, postrzeganie świata,
własnych możliwości. Ułatwia odróżnianie tego, co możemy zmienić i co jest
nam pisane, kształtuje poglądy, wpływa na rozwój człowieka, otwiera jego umysł lub
zamyka go w strachu i poczuciu nietrwałości.
Seweryn Boczek, listopad 1998. |