 |
 |
 |
 |
 |
Jeśli
martwi Cię to, że korzystanie z internetu jest za drogie, zacznij zarabiać
pieniądze przez internet. Na początek zwróci Ci się część kosztów, ale po
pewnym czasie zarobisz niezłe pieniądze!
> więcej informacji
 |
Wyjaśnienie:
Na tej stronie znajdują się moje przemyslenia i refleksje. Nie oznacza to jednak,
że czyjakolwiek filozofia nie miała na mnie wpływu. Zgadzam się z poglądami
niektórych filozofów, postawy i światopoglądy innych w pewien sposób na
mnie wpływają, mogę się z nimi zgadzać i utożsamiać kształtując własne
opinie.
|
Skróty
"Mojej Filozofii" znajdują się na stronie "Złośliwiec" Kuby Turkiewicza.
Znajdziesz tam sporo ciekawych tekstów, poezję, publicystykę, opowiadania, parodie. |
|
Non Omnis Moriar... Także w wersji rozszerzonej
(listopad '98)
"Non omnis moriar"
znaczy "Nie wszystek umrę". Tej sentencji zaczerpnął z Horacego
Bolesław Prus - "Będę żył w swoich dziełach". Będzie żył tak
długo, jak długo ludzie będą o nim pamiętać, jak długo będą pamiętać
o tym, czego dokonał. Bo umrze tak naprawdę dopiero wtedy, gdy wszyscy o nim
zapomną.
Ale czy tylko tak
można interpretować te słowa? Czy nie można rozumieć ich bardziej dosłownie?
"Nie wszystek umrę" - zawsze będę żył. Bo co tak właściwie znaczy
"umrzeć", co to takiego śmierć?
Chyba każdy
zgodzi się z tym, że jak długo o kimś pamiętamy, mimo że nie ma go tu
i teraz, ciągle jest wśród nas, nawet jeśli zmarł wiele lat temu. Ciągle żyje
w naszych myślach, sercach.
Ale czy po mojej śmierci będę żył tylko w umysłach innych, we
wspomnieniach? Myślę, że nie tylko. Przeżyję swój czas tu, na ziemi i zacznę
nowy etap w innym miejscu, w innym stanie (formie).
Bo tak właściwie, to śmierć fizyczna jest tylko zmianą formy istnienia. O tym, że
jest coś więcej mogą chyba świadczyć relacje osób, które przeżyły śmierć
kliniczną, widziały swoje martwe ciało, innych ludzi wokół, będąc jednocześnie
niewidzialnymi i niesłyszalnymi dla nich. Sam nie mam takich doświadczeń, ale
relacje tylu ludzi nie mogły być chyba zmyślone.
Wracając do obecności zmarłej osoby (jej duszy, niematerialnego "ciała")
jakie muszą być jej odczucia, gdy próbując skontaktować się z żyjącymi jest
niezauważana, tylko opłakiwana? Czyj żal może być większy? Tych, którzy widzą
martwe ciało, czy osoby, która widzi swoje martwe ciało i swoich bliskich
pełnych smutku, którzy jej nie widzą i nie słyszą? Czy nie lepiej przyjąć
śmierć bliskiej osoby ze spokojem, myśląc o tym, że jest gdzieś obok, ale
przez jakiś czas nie będziemy w stanie się kontaktować? Jaką ulgą będzie taka
postawa dla samego zmarłego? Nie będzie bezskutecznie starał się zwrócić na siebie
uwagi, nie będzie się czuł opuszczony, ignorowany. Bo przecież nie umarł na 100%. Nie
żyje ciało fizyczne, a człowiek to przecież coś więcej niż tylko ciało. Jest
jeszcze dusza. Ona będzie żyła nadal. W innym wymiarze, gdzie pojęcia czasu
i przestrzeni są zupełnie czymś innym od tego, co znamy, albo w ogóle nie
istnieją.
To, że będziemy kimś, czymś innym wydaje się łatwiejsze do zaakceptowania niż to,
że całkiem przestaniemy istnieć. Chyba łatwiej można sobie wyobrazić, że nasze
istnienie na ziemi to tylko jeden z etapów, a nie wszystko co nas może
spotkać.
Ale nie powinno się mieć takiego podejścia do życia, że bez różnicy co i jak
teraz robię, jak żyję to i tak później będzie coś jeszcze, więc dlaczego tego
nie przyspieszyć? Nie! Wszystko ma swój czas, a to jak teraz żyjemy na pewno ma
jakiś wpływ na to, jakie będzie nasze życie po śmierci.
Tak więc teraz korzystam z życia (tu i teraz), a co będzie potem, to
się okaże i trzeba zaczekać.
Ale na pewno coś jeszcze będzie. Wierzę.
Takie jest moje
zdanie na temat życia i śmierci.
Życie jest zawsze, a śmierć to tylko forma przejściowa. Śmierć istnieje tylko
dla żyjących. Dla zmarłego (który jest, istnieje, żyje) śmierć to tylko takie
słowo, które w nowej rzeczywistości niewiele znaczy.
A wracając
jeszcze do znaczenia słów "Non omnis moriar" jakie zaproponował B.Prus
(będę żył w swoich dziełach) - postarajmy się, byśmy żyli w pamięci
innych. Żeby nas wspominali (i oby te wspomnienia były dobre). Niech każdy zostawi
po sobie coś dobrego. "Dzieło" nie musi oznaczać twórczości - może być
czymś najzwyklejszym, czymś, co nie jest uznawane powszechnie za dzieło - może to być
wszystko to, co zrobimy i zostanie dobrze zapamiętane przez innych.
Seweryn Boczek, październik 1997. |