FILOZOFIA
STRONA GŁÓWNA FILOZOFIA
HUMOR LINKI
CYTATY E-MAIL
Twój komentarz
Opinie innych
Twój temat
Archiwum
pixel.gif (807 bytes)
Jeśli martwi Cię to, że korzystanie z internetu jest za drogie, zacznij zarabiać pieniądze przez internet. Na początek zwróci Ci się część kosztów, ale po pewnym czasie zarobisz niezłe pieniądze!
> więcej informacji

butzar2.gif (2442 bytes)
Wyjaśnienie:
Na tej stronie znajdują się moje przemyslenia i refleksje. Nie oznacza to jednak, że czyjakolwiek filozofia nie miała na mnie wpływu. Zgadzam się z poglądami niektórych filozofów, postawy i światopoglądy innych w pewien sposób na mnie wpływają, mogę się z nimi zgadzać i utożsamiać kształtując własne opinie.
Skróty "Mojej Filozofii" znajdują się na stronie "Złośliwiec" Kuby Turkiewicza. Znajdziesz tam sporo ciekawych tekstów, poezję, publicystykę, opowiadania, parodie.
Non Omnis Moriar...
wersja rozszerzona

Czy śmierć jest końcem, do którego wszyscy nieuchronnie zmierzamy? Czy może jest to swego rodzaju przełom w naszym życiu, początek czegoś nowego?

Myślę, że nie można powiedzieć, że śmierć wiąże się z całkowitym unicestwieniem życia, że nic więcej po niej nie nastąpi. Bo, czy można być pewnym czegoś, czego się nie przeżyło? Pojmowanie życia i śmierci można porównać do świadomości istnienia wszechświata i jego istoty - to, że ograniczają nas nasze możliwości poznawcze, to, że nie możemy dostrzec najdalszych zakątków kosmosu wcale nie znaczy, że kończy się on tam, gdzie kończy się zasięg najpotężniejszych teleskopów. Czy w ogóle można powiedzieć, że gdzieś się kończy? Tego nie wiemy i trudno jest sobie wyobrazić, że gdzieś mógłby się skończyć, bo od razu nasunie się pytanie: "A co jest dalej"?. A jeśli jest nieskończony to jak to jest możliwe, gdzie to wszystko się mieści? Czy życie ludzkie nie może być analogią wszechświata? To, że znamy życie tylko od momentu narodzin do śmierci, nie oznacza nieistnienia życia przed naszym przyjściem na świat i po śmierci. Czy w chwili śmierci przestajemy istnieć? Czy śmierć jest dla nas końcem?

W pewnym sensie tak. Wiąże się to z naszym postrzeganiem, świadomością życia i śmierci, naszymi możliwościami poznawczymi. Znamy przecież tylko takie życie, którego końcem jest śmierć. Ludzie żyją, swoim działaniem zmieniają świat, a potem umierają i już ich nie ma wśród nas. Skończył się ich czas przebywania z żyjącymi, takimi jak my, w takiej formie. A chyba każdy chciałby przeżyć swe życie jak najlepiej, wykorzystać ten czas dopóki go ma, zanim się nie skończy. No właśnie - zanim się nie skończy. Bo obojętnie jak będziemy sobie wyobrażać śmierć i to, co po niej nastąpi, zawsze będzie ta niewiadoma - czy będę miał drugą szansę? Jeśli nie (a tego przecież nikt nie wie na 100%) to chcę mieć pożytek z każdej minuty mojego życia, tu i teraz. Pojawia się pragnienie wypełnienia czasu, który mamy, przeżycia każdej chwili jak najlepiej.

Świadomość śmierci może wzbudzić ludzką twórczość, która zapewni twórcy istnienie po śmierci. Będzie żył w swoich dziełach i w pamięci innych.
"Non omnis moriar" znaczy "Nie wszystek umrę". Tej sentencji zaczerpnął z Horacego Bolesław Prus - "Będę żył w swoich dziełach". Będzie żył tak długo, jak długo ludzie będą o nim pamiętać, jak długo będą pamiętać o tym, czego dokonał. Bo umrze tak naprawdę dopiero wtedy, gdy wszyscy o nim zapomną.
Ale czy tylko tak można interpretować te słowa? Czy nie można rozumieć ich bardziej dosłownie? "Nie wszystek umrę" - zawsze będę żył. Bo co tak właściwie znaczy "umrzeć", co to takiego śmierć?

Pojęcie śmierci powstało w ludzkim umyśle dlatego, że człowiek rzadko patrzy poza materię. A przecież życie, to nie tylko materia, nie tylko ciało. Jest jeszcze coś, co nazywamy duszą. Czy ona umiera razem z naszym ciałem? Wydaje mi się, że nie, bo dusza to nasza energia życiowa, a energia w przyrodzie nie ginie!

Chyba każdy zgodzi się z tym, że jak długo o kimś pamiętamy, mimo że nie ma go tu i teraz, ciągle jest wśród nas, nawet jeśli zmarł wiele lat temu. Ciągle żyje w naszych myślach, sercach. Ale czy po mojej śmierci będę żył tylko w umysłach innych, we wspomnieniach? Myślę, że nie tylko. Przeżyję swój czas tu, na ziemi i zacznę nowy etap w innym miejscu, w innym stanie (formie).
Bo tak właściwie, to śmierć fizyczna jest tylko zmianą formy istnienia. O tym, że jest coś więcej mogą chyba świadczyć relacje osób, które przeżyły śmierć kliniczną, widziały swoje martwe ciało, innych ludzi wokół, będąc jednocześnie niewidzialnymi i niesłyszalnymi dla nich. Sam nie mam takich doświadczeń, ale relacje tylu ludzi nie mogły być chyba zmyślone.
Wracając do obecności zmarłej osoby (jej duszy, niematerialnego "ciała") jakie muszą być jej odczucia, gdy próbując skontaktować się z żyjącymi jest niezauważana, tylko opłakiwana? Czyj żal może być większy? Tych, którzy widzą martwe ciało, czy osoby, która widzi swoje martwe ciało i swoich bliskich pełnych smutku, którzy jej nie widzą i nie słyszą? Czy nie lepiej przyjąć śmierć bliskiej osoby ze spokojem, myśląc o tym, że jest gdzieś obok, ale przez jakiś czas nie będziemy w stanie się kontaktować? Jaką ulgą będzie taka postawa dla samego zmarłego? Nie będzie bezskutecznie starał się zwrócić na siebie uwagi, nie będzie się czuł opuszczony, ignorowany. Bo przecież nie umarł na 100%. Nie żyje ciało fizyczne, a człowiek to przecież coś więcej niż tylko ciało. Dusza będzie żyła nadal. W innym wymiarze, gdzie pojęcia czasu i przestrzeni są zupełnie czymś innym od tego, co znamy, albo w ogóle nie istnieją.
Takie podejście do śmierci bliskiej osoby może uchronić niektórych przed całkowitym odizolowaniem od reszty świata. Jakże często zdarza się, że ktoś po stracie bliskiej i czasami jedynej osoby, do której był przywiązany, której mógł zaufać traci sens życia. Nie może się pogodzić z odejściem "tej jedynej" / "tego jedynego". Zamyka się w sobie i czeka na swoją śmierć. Czy nie ma już żadnej szansy? Czy nie może zacząć nowego życia? To, w jaki sposób wyobraża sobie śmierć, czy potrafi pogodzić się z przemijaniem życia doczesnego wywrze bardzo duży wpływ na dalszy rozwój tej osoby, na jej kolejne lata istnienia w formie nam znanej. Jeżeli będzie oczekiwał śmierci, wkrótce przyjdzie. "Strach blokuje wszelkie dobro." Jeżeli człowiek będzie żył w strachu przed wydaniem ostatniego tchnienia, nic już w życiu nie osiągnie, jego rozwój zostanie przerwany, a powinien być nieustający.

ciąg dalszy na następnej stronie


załadowań od 01.12.98
Nedstat Counter
(c) Seweryn 1999
TWÓJ KOMENTARZ   -   OPINIE INNYCH   -   ZAPROPONUJ TEMAT   -   ARCHIWUM
STRONA GŁÓWNA  -  HUMOR  -  CYTATY  -  MOJA FILOZOFIA  -  LINKI  -  E-MAIL